Czyja jest kobieta/matka?

Zastanawiałyście się kiedyś czyją „własnością” stajecie się po ślubie, urodzeniu dziecka czy zobowiązując się być z kimś w związku. Nie jesteście już same dla siebie. Nie odpowiadacie tylko za siebie. Nigdy nie patrzyłam na to pod kątem bycia uzależnioną od kogoś drugiego, oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że kiedy pojawi się dziecko to świat stanie na głowie (i to nie w negatywnym znaczeniu) a ja stanę się osobą od której zależy wiele jak nie wszystko. Nigdy nie byłam uzależniona od mężczyzny, od rodziców w minimalnym stopniu (tak jak każdy kto się uczy w tym samym mieście w którym mieszka), starałam się zarabiać zawsze na swoje zachcianki i potrzeby, wychodząc do kina z chłopakiem – On kupował bilety (bo tak się utarło, że to kulturalnie) a ja nie chcąc czuć się nieswojo zawsze biegłam po popcorn i cole;), uwielbiam robić niezobowiązujące prezenty, niespodzianki i zaskakiwać bliskich. Zawsze byłam typem dziewczyny która nie chce być tzw. „utrzymanką” i jakoś dziwnie mi było czerpać z kogoś nie dając nic od siebie.

Kiedy okazało się, że jestem w ciąży wiedziałam, że samowolka się skończy. Nie mówię, że od razu poszłam na zwolnienie i leżałam brzuchem do góry, ale domyślałam się, że w pewnym momencie trzeba będzie zwolnić i pomyśleć co dalej. Pracowałam, bo nie wiedziałabym co robić w domu z wolnym czasem. Remontowałam mieszkanie, tęskniłam za P., który pracował za granicą. Czas minął szybko, może za szybko. W ciąży byłam jeszcze dla siebie – może to samolubne, ale tak się czułam. Miałam czas na zaspakajanie swoich potrzeb tu i teraz.  Nie odczuwałam presji tego, że nie zarabiam bo dostawałam pieniądze z urzędu – czyli pensja, nie byłam ograniczona czasowo – bo dziecko miałam ze sobą w brzuchu, nie martwiłam się o karmienie/przewijanie/sen o te rzeczy które są ważne po porodzie dla dziecka. Myślałam o sobie, żeby się zrelaksować, wyjść do kina, kupić sobie wygodne klapki, pomalować paznokcie ( 3 raz w tym tygodniu), zrobić odnowę na rzęsach, pójść z koleżanką do galerii połazić. Ten etap już zamknięty, było fajnie, lubiłam rosnący brzuch i brak dolegliwości ciążowych. Czułam się super, ładna, jakoś inaczej ludzie na mnie patrzyli – przyjaźniej 😛

Po porodzie stałam się „własnością” dziecka. W głowie miałam to, że mnie potrzebuje non stop. Karmiłam piersią, więc była to dobra wymówka i wytłumaczenie dla mojego myślenia. Czasem chciałam „odpocząć”, ale wyrzuty sumienia, że ktoś zajmuje się moim dzieckiem były straszne. Jakieś 3 miesiące po porodzie byliśmy na weselu u znajomych i tam mi się poprzestawiało w głowie. Przez miesiąc przed odciągałam pokarm aby pomrozić, bo Amelia zostawała na noc u dziadków. Przyzwyczajałam się do myśli, że spędzimy wieczór, noc i poranek bez dziecka. Było dobrze, zaskakująco dobrze. Gorzej zniósł to P., który po powrocie do domu nie mógł przeżyć, ze dziecka nie ma 😉 Nadal byłam dla dziecka, ale zaczęłam dbać o swoje potrzeby. Zaczęłam też być dla P., bo po porodzie byłam antyfacet totalnie:/ Zamknęłam się w świecie matka-dziecko. Nie było miejsca dla mężczyzny pomiędzy nami, chociaż to On od pierwszego dnia dbał o nas. Musiałam przejrzeć na oczy w końcu, że teraz jesteśmy we trójkę całością. Musiałam podzielić siebie na równe trzy części, bo każda część potrzebowała równej atencji.

Nie jesteśmy po ślubie. W planach jest gdzieś miejsce na taką uroczystość. To kolejna sprawa która wiążę się wg mnie z „przynależeniem” do kogoś. Kobieta zmienia nazwisko do którego jest przywiązana, staje się częścią rodziny „tej drugiej” a  jej rodzina coś traci…błędne myślenie, bo tak na serio nic nie tracimy a tylko zyskujemy. Zyskujemy powiększenie rodziny a co do nazwiska wcale nie musimy z niego rezygnować (zostawiamy swoje, robimy podwójne). Jednak czy coś się zmienia po ślubie? nie wiem. Koleżanki twierdzą, że nie. Ja chyba gdzieś tam z tyłu głowy będę miała, że to na zawsze a poza tym bardzo wątpię żeby nasze zycie wyglądało inaczej niż w chwili obecnej.

Podsumowując kiedyś byłam tylko dla siebie, teraz jestem rozbita na „miliony” kawałków z czego trzy są największe – AMELIA/P./JA – reszta to rodzina, przyjaciele, znajomi. Życie polega na zaspakajaniu potrzeb i teraz wiem, że zobowiązując się do bycia z kimś i mając dziecko nie jestem tylko swoja. Nigdy już nie będę sama dla siebie. Mogę mieć swój wolny czas na odpoczynek/regenerację i to jest w tym momencie ważne, bo pozwala spojrzeć świeżym okiem na wiele spraw. Jeśli jest możliwość takiego relaksu to korzystam. Nie czuję się już jak wyrodna matka, bo wiem, że kontakt dziecka z dziadkami i rodziną jest równie ważny co z rodzicami. Nie bójmy się dbać o siebie. Dziecku też się przyda odpoczynek od matkinonstop 😉

Miłego weekendu ツ

aaaaaaa

Do następnego, xoxo.

5 komentarzy

  1. Ja również po porodzie gdy korzystałam z pomocy rodziny czułam się wyrodnie i miałam wyrzuty sumienia, ale to jest na prawdę potrzebne każdemu. Tak jak napisałaś i dziadkom i nam, ale super jest też to, że gdy naładuję baterie raz na jakiś czas to mam wrażenie, że staję się lepszą matką 🙂
    ps. fajny blog a z Was świetne dziewczyny! :)))

  2. Fajny wpis 🙂 Cieszę się, że mogę być czyjaś i to w dodatku kogoś tak słodkiego 🙂 Ale tak jak piszesz, dobrze też być samą dla siebie i nie zapominać o partnerze. Równowaga 😉 Pozdrawiamy Was z Poleczką 🙂

  3. zdecydowanie od kiedy zaczęłam więcej siebie widzieć w macierzyństwie, stałam się lepsza mamą! Ludi, mój półtoraroczny synek jak był maleńki, płakał nagminnie, a ja zazwyczaj z nim 🙁 Gdzieś po 8 miesiącach (dopiero!!!) zaczęliśmy się uspokajać, a ja zauważyłam, że jestem jeszcze człowiekiem a nie tylko mamą ! Od kiedy wróciłam do pracy, jest zdecydowanie lepiej. Szczerze mówiąc teraz jestem w drugiej ciązy i jak pomyślę o tym odizolowaniu…. mam dreszcze. Obiecuję sobie nie być taka zahukana jak wcześniej, dać sobie pomóc itp….ale jak będzie?

  4. Ja bardzo rzadko ładuje baterie :/ nie mam z kim zostawić Młodego.
    K. w tygodniu pracuje do bardzo późna, weekend chce spędzać we trójkę. A to jeszcze prace w ogrodzie. Dla siebie samej czasu nie mam…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

pięć × pięć =

Mamowymi Oczami