Samowolka czy pełen nadzór ?

Ostatnio tematem nr jeden u mnie jest opieka podczas zabawy. Dziwnie to dla mnie brzmi, bo zabawa powinna być z reguły bezpiecznym zajęciem i wg mnie podczas niej nic złego nie powinno się stać, aleeee!

Pamiętacie jak sami byliście dziećmi? jasne, że tak. Na podwórkach było pełno dzieci, krzyczały, biegały i było wesoło. Jak jest teraz? Moja córka nie ma na swoim podwórku ani jednego dziecka, zbliżonego chociażby wiekiem. Mieszkamy w sześciorodzinnym budynku (moim domu z dzieciństwa), gdzie kiedy to ja byłam mała na podwórku było nas sześcioro i na naszej ulicy co najmniej z 10cioro więcej do zabawy! Straszne to jest, że nasze dzieci nie mają szansy doświadczyć tego co my w ich wieku.

IMG_5923

Z drugiej strony, czy my sami nie jesteśmy temu winni?! Zastanówmy się ile razy w tygodniu chodzimy na place zabaw (nie wierze, że co dzień chodzicie), ile razy mówicie „nie wchodź tam, spadniesz, uważaj, nie wolno, wracaj, nie, nie, nie i nie” ?! Organizujemy dzieciom każdą minutę, żeby nie było im nudno. Niestety jest to udowodnione, że przez naszą „nadgorliwość” dzieci tracą wiele ze swojej kreatywności i rzutuje to na ich decyzje w przyszłości. Wracając ostatnio do domu znajoma podrzuciła mi gazetę do poczytania w pociągu. Rozmawiałyśmy właśnie na temat zabawy z dziećmi i ogólnie o tym co właśnie Wam piszę, artykuł idealnie wpasowuje się w moje postrzeganie tego tematu ( Focus Polska – COACHING nr4/2015 (31) lipiec-sierpień, „bez nadzoru”). Artykuł napisała Pani psycholog i podaje dużo fajnych przykładów innych specjalistów, POLECAM poczytać:

Gray twierdzi, że stopniowo odebraliśmy dzieciom wolność i swobodę działania, niezbędne do tego, by mogły samodzielnie się uczyć i zdobywać umiejętności, których potrzebują, by poradzić sobie w życiu.

Wiem, że łatwo mówić, ale wydaje mi się, że siedzi to w naszych głowach. W tych czasach dzieci są bardziej narażone na różnego typu niebezpieczeństwa, ale to ich świat i to one muszą się do niego przystosować, oswoić i nauczyć. Oczywiście nie nakłaniam do nierozważnych decyzji, ale uważam, że dzieci powinny mieć więcej swobody. Mniej zaplanowanych dni, zabaw i zajęć. Moja córka (kiedy teraz piszę) układa klocki, sama je wyciągnęła, nie sugerowałam i nie wymyślam jej zajęć na czas np pisana posta czy mycia naczyń. Daje jej wolną rękę. Może to wydawać się błahe, ale spróbujcie zostawić dziecko samemu sobie i zobaczcie co będzie robić. Możliwe, że będzie wisieć Wam na szyi, bo nie będzie wiedziało jak zająć wolny czas, to nie będzie wina malucha drodzy rodzice. Mam coś dla rodziców starszych dzieci, z tego samego artykułu :

Rodzice uważają, że dzieci nie spędzają czasu na swobodnej zabawie, bo wolą tkwić przy komputerze lub przed telewizorem. Tymczasem 86 proc. zapytanych o to dzieci przekłada zabawę z przyjaciółmi poza domem ponad gry internetowe. „Być może więc dzisiejsze dzieci dlatego tyle czasu spędzają przy komputerze, bo jest to jedyne zajęcie, które mogą wykonywać swobodnie, bez interwencji i kierownictwa dorosłych” – sugeruje Peter Gray w „Wolnych dzieciach”.

 

Możliwe, że jest dużo racji w tej sugestii. Chciałabym zacytować Wam w tym momencie cały artykuł, a w zasadzie jego znaczną część, bo kolejnym pkt w nim jest temat czy to rzeczywiście chodzi o bezpieczeństwo? Ale musicie sami poczytać. Pokrótce chodzi o to, że to my rodzice stwarzamy barierę pomiędzy dzieckiem a jego samodzielnością. Psycholog Agnieszka Stein zauważa, że:

„Można zaobserwować to na placu zabaw. Kiedy dziecko wspina się na drabinki i jego mama siedzi na ławce, to jest znacznie bardzie ostrożne niż wtedy, gdy rodzic stoi przy nim i je asekuruje. (…) Nie da się asystować dzieciom do końca życia, więc potrzebują okazji, by nauczyć się brać odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo”.

 

Lubię patrzeć jak moja córka się bawi, nie raz przyprawiło mnie to o mini zawał serca. Wiem, że muszę pozwolić jej na to, żeby odkrywała swoje możliwości samodzielnie. Nie jednego siniaka całuje co dzień żeby zszedł szybciej, każde zadrapanie chucham i dmucham, bo mi serce krwawi. Niestety takie jest życie, że nie raz dziecko upadnie, nie raz jako maluch i nie raz jako dorosły, wiec musimy dać szanse naturze.  Jestem z tych matek które dają szansę na samodzielne odkrywanie świata. Idąc wieszać pranie na podwórko zabieram Amelkę ze sobą daję patyk/grabki/wózek a ona bawi się samodzielnie (oczywiście zerkam na nią, obserwuje, ale się nie wtrącam). Cudownie zajmuje się sobą, wymyśla zabawy, biega i robi rożne rzeczy, które sama wymyśla. Brakuje nam tylko kompanów do wspólnej zabawy. To się zmieni od września w żłobku. Lekko się stresuje, bo to jednak obce miejsce, ale patrząc pozytywnie to kolejne miejsce do zbierania doświadczenia oraz poznania dzieci w jej wieku z którymi będzie spędzać wspaniałe chwile na zabawie i nauce. Nie będzie już sama. Niestety moi drodzy, my jako rodzice nie jesteśmy na poziomie naszych dzieci – one potrzebują więcej ! Potrzebują siebie. My zawsze będziemy ich rodzicami, ale nikt nie bawi się tak świetnie jak dziecko z dzieckiem, żaden dorosły nie zastąpi rówieśnika.

IMG_5542

 

„Przekonanie o nieporadności naszych dzieci staje się samospełniającą się przepowiednią, ponieważ pozbawiając dzieci wolności, pozbawiamy je również możliwości nauczenia się kontroli nad swoim zachowaniem i emocjami” Peter Gray.

Ja praktykować rodzicielstwo oparte na zaufaniu? Przede wszystkim należy zaznaczyć, że to nie to samo co niedbałe rodzicielstwo. Konieczne są bliska relacja i znajomość możliwości dziecka. Taki styl wychowania wymaga z pewnością nie tylko przezwyciężenia swoich własnych lęków, które choć w różnym stopniu, odczuwają przecież wszyscy rodzice.

Drodzy rodzice, znacie swoje dzieci jak nikt inny, więc oceńcie ich możliwości ale nie miarą swoich strachów i lęków. Dajcie swobodę pod kontrolowanym nadzorem bez zamykania drogi rozwoju dla nowych umiejętności, zaufajcie swoim dzieciom. One ufają Wam bezgranicznie i to od Was zależy ich rozwój i start w przyszłość.

IMG_5917

Do następnego, xoxo.

9 komentarzy

  1. U mnie tak samo moze jestem Zbyt ostrożna ale stoję murem przy drabince lub innego typu Zabawie bo siedząc mam wrażenie Żr syn zleci 🙂 a w głowie kłębią mi sie myśli o utracie zębów czy złamani nogi czy palca :p taka juz jestem przewrażliwiona 🙂 dobry tekst zapraszam do mnie

  2. Sama zauwazylam to o czym piszesz kiedy Lili uczyla sie chodzic. Zdarzaly sie jej niekontrolowane upadki i postanowilam skorzystac ze specjalnych szelek z „uchwytem”,dzieki ktorym moge zapobiec „tragedii” 😉 Efekt byl totalnie odwrotny- kiedy poczula,ze zawsze ja lapie,przestala sie starac i rzucala sie przed siebie bez namyslu,az w koncu w kolko wisiala na tej smyczy… Zrezygnowalam z wynalazku,a moje dziecko o dziwo ma wciaz wszystkie zeby (tzn 8). No i juz biega 😉

  3. Mądrze napisane, szczególnie przemawia do mnie fragment o przezwyciężaniu swoich własnych lęków. Widzę sama po sobie i swojej córce, że czasem za bardzo się na nią „trzęsę”. Na szczęście moja mama, która na co dzień się nią zajmuje kiedy ja jestem w pracy uświadamia mi często, że to niepotrzebne. Ona nie stała przy mnie i mojej siostrze na placu zabaw kiedy zjeżdżałyśmy na zjeżdżalni, a jakimś sposobem nadal żyjemy. Ale tak jak piszesz najtrudniej jest nam samym zrozumieć, że pilnując dziecko na każdym kroku „zabijamy” w nim samodzielność, a później dziwimy się, że nie umie się samo bawić i ciągle jest na nas uwieszone, a my narzekamy, że nic nie możemy zrobić, a same sobie zgotowałyśmy ten los 😉 Pozdrawiam was ciepło. Tak dalej dziewczyny!

  4. Kochana, myślę tak samo, trzeba im pozwolić na trochę „nudy”. Zauważyłam po swoim Dawidzie ze z nudy wychodzą mu fajne zabawy. Jak ja coś robię i nie mogę z nim się bawić to on już potrafi wziąć samochody i je tankowac i jeździć po całym pokoju, lego tez sam ułoży jak trzeba. Wiadomo że bawimy się z nim , ale pranie sprzątanie i gotowanie same się nie zrobi wiec fajnie jak dzieci potrafią same wymyślić sobie zabawę i się w nią bawić, a nie tylko w to co „starzy” wymyśla niestety u nas ta sama sytuacja. Jak ja byłam mała to na ulicy zbieraliśmy się w 10 albo i więcej dzieciaków a teraz nie ma dzieci i Dawid nie ma się z kim bawić. Plac zabaw w Dąbiu niestety zostawia wiele do życzenia i jest tylko jeden taki „lepszy” na całe osiedle wiec rzadko tam chodzimy bo ciężko się na cokolwiek dostać, w piaskownicy ciężko palca wbić i niestety duże dzieci tam rządzą, nastolatki z telefonami okupują huśtawki i ani myślą ustąpić maluchowi. Dlatego uważam ze chodzenie tam mija się z celem. Także Aga zapraszamy do nas, mamy mini plac zabaw, jest trampolina, huśtawki, piaskownica i basen na upalne dni albo możemy na Orlika iść z młodymi pograć w piłkę i pobiegać za nimi po całym boisku albo do Was możemy przyjść polazic waszymi ścieżkami super wpis pozdrawiam

  5. świetny post!!! moja córka ma dopiero 13 miesięcy, jeszcze sama nie chodzi, ale kiedy np. idziemy na plac zabaw wkładam ją do piaskownicy i siadam troszkę dalej na ławce, i o dziwo! potrafi się sama bawić. Uważam, że dzięki temu już od najmłodszych lat uczy się samodzielności i pewności siebie 😉

  6. Z dwumiesięcznym synem na kolanach czytam właśnie „W Paryżu dzieci nie grymaszą”. Jeden z rozdziałów jest właśnie o tej wolności w ramach nadzoru – Francuzi nazywają to „cadre”. Jeszcze trochę czasu zleci zanim mój mały będzie latał swobodnie po placu zabaw, póki co zmagamy się z „przywyczai się”. Dobrze nam idzie, więc myślę, że poradzimy też sobie z owymi „cadre”. Pozdrawiamy

  7. No i bingo! U nas od początku nie było ciuciania, wymyślania zabaw czy całodniowego siedzenia przy dziecku, bo trzeba się bawić. 🙂 Odkąd Nikola siadła zostawiałam ją samą, gdy musiałam ugotować obiad, wywiesić pranie, odkurzyć mieszkanie (zerkając co chwilę) – dziecko w tym czasie bawiło się samo, co rusz sięgała po inną zabawkę. Dzięki takiemu systemowi wypracowałam samodzielność i nie płacze kiedy znikam jej z pola widzenia. O to właśnie chodzi i to uwielbiam 🙂 Cokolwiek jej nie podrzucę potrafi się zabawić, a ja spokojnie moge zrobić coś w domu. Plac zabaw – jesteśmy codziennie! Bo mamy zaledwie 2 min od bloku, więc każdy spacer zaczyna się lub kończy właśnie tam i już moja mała dziewczynka przepadła, a może przepadłam ja? Bo jak chce pomóc w zamian dostaję krzyk, wielkiego focha i słówko 'sama’ 😀 Wtedy nie wtrącam się, bacznie obserwuję i widzę, że radzi sobie wzorowo, a jak upadnie to tylko mówi 'ojeju’ i leci dalej 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

9 + 7 =

Mamowymi Oczami