Własna firma…oczekiwania vs rzeczywistość po naszemu.

Długo nie mogłam zabrać się za ten post. Bardzo długo! Tak właśnie wygląda ostatnio moje życie. Ciągle coś odkładam bo nie wyrabiam z obowiązkami.

Pomysł na własny biznes to dobry pomysł, gorzej jest z realizacją 😉 tzn gorzej z mojej perspektywy, bo taką Wam opiszę.

Tak więc wracając do samego pomysłu, który pojawił się ponad 1,5 roku temu to był on świetny. Z łatwością przychodziło nam planowanie, snucie historii jak to będzie przebiegać i gdybać co gdyby.

Hmmm jak tu zacząć od początku naszego PRAWDZIWEGO biznesu ?! JAGAbaby opuściła nasz „brzuch” w grudniu 2018, ciąża tak jak wspomiałam trwała 1,5 roku i wydawała się ona niekończącą historią przygotowań. Muszę tu zaznaczyć, że zabraliśmy się za coś na czym kompletnie się nie znaliśmy. Nie mieliśmy nigdy styczności z produkcją odzieży, szyciem, w ogóle nie mieliśmy pojęcia nic na temat szwalni, materiałów, dodatków, kas fiskalnych, księgowości, podatków, vatów i innych rzeczach tworzących całe zaplecze każdego biznesu. Taki skok na głęboką wodę, szukanie kontaktów po omacku, jakieś szeptane polecenia. No nic, ale udało się dopiąć wszystko przed nowym rokiem.

JAGA od początku miała bardzo małe grono zaufanych ludzi, którzy pomagali nam puścić w świat tą realną, namacalną wersje naszych pomysłów. Byli to wyłącznie nasi znajomi ze Szczecina oraz dziewczyny które przez internet tworzyły nam grafiki. Tak się złożyło, że przez pierwsze miesiące zajmowaliśmy mały pokoik u naszych informatyków i programistów – co było dla mnie super opcją, ponieważ miałam ich pod ręką. Promocje, wszystkie oprogramowania i strona techniczna sklepu była obsługiwana przez nich. Bardzo szybko nauczyliśmy się obsługi sklepu, a to było niczym w porównaniu ze znalezieniem odpowiednich współpracowników od strony produkcji odzieży.

Szwalnia, temat ciężki i każdy kto produkuje odzież, szyje – wie o czym tu mowa. Bardzo ciężko jest znaleźć szwalnie która ma szybkie terminy i uszyje nam sporo ciuchów. Oczywiście nie jest to niemożliwe, ale my i nasza niewiedza tematu to poważny minus na starcie. W związku z tym, że Przemek to typowy ‚człowiek rozkminiacz’, nie zajęło nam to jednak wiele czasu. Kiedy on zabiera się za prace, praca jest wykonana. Ja jestem typem osoby której brakuje dyscypliny i samozaparcia. Lubię być niezależna, ale lubię też dostać listę zadań i po prostu robić to co na niej mam. Gorzej idzie mi planowanie. Ale to nie o mnie, a o firmie 😉 kiedy uporaliśmy się z pierwszymi przeszkodami, pierwszymi zamówieniami, opadły pierwsze emocje, zaczęła się prawdziwa praca. Trzeba pamiętać o tylu rzeczach, póki tym się nie zajęłam nie zdawałam sobie sprawy z powagi decyzji którą podjęliśmy. W Jagę włożyliśmy wszystkie oszczędności, o wakacjach, remontach czy większych zakupach mogliśmy już tylko pomarzyć. Na nasze szczęście wychodzimy na tym na zero, a czasem z lekką górką, którą dalej inwestujemy w firmę.

Popełniliśmy masę błędów, straciliśmy też sporo pieniędzy, wiele z naszych decyzji było totalnie nieprzemyślanych i po prostu głupich. Aktualnie Jaga jest na rynku dopiero od pół roku, zaczynamy widzieć światełko w tunelu. Zaczyna sie dziać, zaczynamy widzieć korzyści i pierwsze sukcesy. Na początku był prosty pomysł z rzeczami dla dzieci, koszulkami dla kobiet, miały być uniwersalne z delikatnymi nadrukami…teraz widzimy to nieco inaczej. Dzięki zaufaniu naszych odbiorców, pozytywnych reakcji i opinii na temat naszych ciuchów rośniemy w siłę. Każda wiadomość od zadowolonego klienta, pochwała jakości, jest wiatrem w żagle ❤️Teraz tworzymy większe kolekcje, szyjemy nowe produkty, powiększamy asortyment o nowe modele koszulek, sukienek, body, bluz, spodni, legginsów i innych rzeczy. W planach mamy mnóstwo nowości i wiem, że jesteśmy w stanie to wszystko zrealizować – MUSIMY TYLKO CHCEĆ !

….ale od początku powinnismy podeprzeć się fachową poradą co do trendów, co jest w modzie, co będzie, czego jeszcze nie ma (nie mówię, że kogoś takiego mamy bo nie mamy, ale dojrzeliśmy do decyzji, że raczej trzeba). Ciągniemy ten „wózek” we dwoje, ciężko się robi. Najłatwiej byłoby zatrudnić ze 2-3 osoby do pomocy…niestety tu znów przychodzi ten głos z tylu głowy, że „nie ma na to funduszy”. Nie mamy bogatego wujka czy spadku po babci do dyspozycji, na blogu i sm nie zarabiamy tyle żeby pozwolić sobie na taki luksus jakim jest pracownik. Z czasem będzie to konieczność, bo uwierzcie, że nie wyrabiamy. Firma się rozwija, wypuszczamy kolejne nowości z naszych dwóch (już) szwalni, zdobywamy nowe kontakty i nowych współpracowników, idziemy do przodu. Przez pół roku, taką samodzielną pracą, bieganiem po szwalniach, drukarniach, księgowych, hurtowniach, po milionie telefonów do Was, do kurierów, do przeróżnych osób z branży produkcji uważam, że nauczyliśmy się bardzo dużo, ale i sporo jest jeszcze przed nami.

Dostaje masę pytań „jak zacząć?”, ciężko tak jednym, w dwóch, a nawet w 10 zdaniach dobrze doradzić. Każdy z nas/Was którzy planują swój biznes boryka się z wieloma dylematami. Odpowiedzi na większość pytań musicie szukać w sobie i u Waszych najbliższych. Każdy interes jest inny, najlepiej po prostu zrobić ten pierwszy krok, zainwestować pieniądze i starać się je odrobić. Dla nas nasza firma jest takim trzecim dzieckiem, bardzo wymagającym, marudnym, często wkurzającym ale kochamy je, będziemy utrzymywać, bo na starość liczymy, że się nami zajmie 😉 a tak na poważnie to lubimy to co robimy. Ja lubię ten kierunek streetwear w którym się kierujemy, a Przemek lubi wyzwania :)))

Wiele rzeczy zrobilibyśmy teraz inaczej, ale ten się nie uczy kto nie popełnia błędów i nie próbuje. Wierzę, że będzie dobrze i coraz lepiej, bo lubię to swoje miejsce na świecie w którym aktualnie jesteśmy. Nie jest kolorowo, nie wszystko podane jest na złotej tacy i dlatego wiem, że będziemy zawsze doceniać to co robimy i do czego dojdziemy, bo okupione jest to ciężką pracą. Fizyczną – worki, kartony, belki materiałów są okrutnie ciężkie, a nie raz dźwigałam tego mnóstwo na piętro do magazynu, psychiczną – bo praca z mężem/partnerem dla mnie (i dla niego) nie jest łatwym tematem. Gdybym mogła to zatrudniłabym pośrednika do kontaktu między nami ;-p

Aaa no zapomniałabym o dzieciach przecież. Dwoje pracujących rodziców, jedno dziecko w przedszkolu drugie przy nodze, dziadkowie na etatach… na starcie było nieco zamieszania. Każdy pomaga jak może, dobrze, że ich mamy. Bardzo często zabieramy dzieci z nami do pracy, z jednej strony jest to dość komfortowe – to, że w ogóle możemy, ale z drugiej bardzo męczące i dekoncentrujące. Przeprowadzaliśmy JAGĘ już dwa razy, teraz przed nami kolejna zmiana biura na większe 🙈 kolejne wyzwania, kolejne stresy i to przy nieustającej, nawarstwiającej się pracy. Kiedy przychodzi słabsza chwila, nucę sobie w głowie piosenkę „bo jak nie my to kto?!” Damy radę!!! 

Nikt nie jest w stanie umniejszyć mojej radości z najmniejszego szczegółu dotyczącego firmy. Każda mała metka, każdy stworzony przez nas dodatek, kubek czy naszywka sprawiają radość. Chce się tym dzielić, pokazać, że można jeśli się chce. Nie mieliśmy dużego budżetu na początek, ale udało się. Można.

Teraz możecie pomyśleć sobie, że ciężką pracę to ma górnik, a nie ja. Oczywiście! Zgadzam się z tym. Aleee ten kto nie próbował czegoś otworzyć na własną rękę, nigdy nie postawił życia na głowie może sobie gdybać i snuć niestworzone historie. Łatwo jest siedzieć i oceniać, ja wolę działać 💪🏻nie oglądam się na innych, kibicuje i trzymam kciuki za tych co stawiają na własny rozwój. Mamy jedno życie i my planujemy przeżyć je po naszemu ❤️

Jeśli zastanawiacie się czy zaczynać coś swojego, to przestańcie się zastanawiać tylko działajcie – bez tego nigdy nie dowiecie się jak by się to potoczyło 🙂ryzyko jest zawsze, pytanie czy je podejmiesz?

Do następnego.

9 komentarzy

  1. Jesteście super ludźmi, to jest ułamek z waszego życia, które opisujesz lub pokazujesz na insta,ale wielki szacun!! I życzę powodzenia na przyszłość!

  2. Kochani trzymam za was kciuki ❤️ jesteście super pozytywnymi ludźmi z pasją do tego co robicie. Powodzenia.

  3. Dzięki za ten tekst 🙂 Ja również myślę o swoim biznesie. Mam już w głowie pomysł, który na przestrzeni czasu trochę ewoluował i pewnie w starciu z rzeczywistością dużo się jeszcze zmieni bo podobnie jak u Was, dla mnie też będzie to skok na głębokie i nieznane wody…Najgorzej jednak z podjęciem decyzji kiedy zacząć, ciągle mam wrażenie, że jeszcze nie jestem gotowa…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

szesnaście + 17 =

Mamowymi Oczami